Wnętrze kościoła przed wystąpieniem szkód górniczych zdobiła bogata polichromia dostosowana do neoromańskiego styli z licznymi malowidłami figuralnymi. Przystępując do projektowania malowania po dokonanym remoncie, należało uwzględnić fakt licznych przemurowań z zastosowaniem żywic epoksydowych oraz nowo nałożonych tynków. Ściany przygotowano przez białkowanie i wykonanie wstępnego malowania w jednym kolorze.
Projekt nowego malowania, za radą Komisji ds.. Sztuki Sakralnej powierzono prof. Andrzejowi Sewerynowi Kowalskiemu z Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach.  W zamian za bogate figuralne malowidło zniszczone szkodami górniczymi, ks. Proboszcz proponował, by w projekcie nowego malowania uwzględniono tematykę Drogi Krzyżowej. Ze względu na możliwości dalszych ruchów górotworu i występowanie pęknięć w tynkach, Komisja ds. Sztuki Sakralnej zaproponowała, by sceny Drogi Krzyżowej wykonane były na podobraziach. Ks. Proboszcz proponował, by stacje umieścić nad łukami sklepień bocznych naw, po dwie nad każdym sklepieniem. Choć stwarzało to artyście pewne utrudnienie, ze względu na swoisty kształt przeznaczonych pod malowidła pół, to jednak przyjął sugestie i dostosował do nich nowe obrazy Drogi Krzyżowej.
Projekt malowania wnętrza w bardzo zdecydowanych kolorach, z rozmalowaną kopułą, mógł w początkowej fazie realizacji (1991-92) szokować, został jednak życzliwie przyjęty i zaakceptowany przez parafian. Droga Krzyżowa rodziła się długo. Dzieło dojrzewało powoli, ale za to owoc okazał się być bardziej dojrzały w formie i uwspółcześnionej treści. Dzieło odkupienia dotyczy całej ludzkości, wszystkich pokoleń, całego stworzenia, co chciał nie wątpliwie artysta podkreślić.
Rozmiar obrazów -stacji, ciekawa zdecydowana kolorystyka, podkreślona obramowaniem, przyciąga wzrok i daje okazję do przemyśleń i kontemplacji. Droga Krzyżowa stała się bardzo ciekawym i cennym nowym uzupełnieniem bogatego, zabytkowego już wnętrza naszej świątyni, za co jesteśmy artyście wdzięczni.

Wizja artysty, pana A. S. Kowalskiego – twórcy Drogi Krzyżowej
Nabożeństwo Drogi Krzyżowej wprowadził do liturgii Kościoła św. Franciszek z Asyżu. Od tego czasu przestrzeń chrześcijańskiego sacrum zaczęto stygmatyzować stacjami tej Drogi, a ich twórcy starali się, na miarę najlepszych swych sił, i umiejętności ukazać dramat ostatecznego sponiewierania człowieka, ale – przecież – tylko fizycznego, bo uczłowieczony Bóg wziął w niej na swe barki cierpienie świata, aby dowodnie ukazać, że każdy z ludzi może zachować w sobie, pomimo słabości i strachu, potu i krwi, załamania i rozpaczy, Łaskę Wiary – tzn. – niezniszczalny pierwiastek Wielkiej Nadziei.
Św. Franciszek żył wiele wieków po Chrystusie, ale Chrystusowe cierpienie było dla niego tak dojmująco rzeczywiste, że przeżywanie Drogi Krzyżowej naznaczyło jego ciało żywymi piętnami Męki. Było to wstrząsające uwspółcześnienie tortury haniebnej śmierci – bo ukrzyżowanie było wówczas jedną z kaźni najbardziej haniebnych – rozpoczynające trzydniową zapaść oczekiwania na Znak najwyższy dla człowieka od czasu, kiedy zaczął „czynić sobie ziemię poddaną”.
My ludzie rodzimy się, żyjemy i umieramy zawsze w określonym czasie i miejscu, ale podlegli prawą fizyk, uczymy się przywiązywać zbytnią wagę do: „tu i teraz”. A przecież Coś, nieobjętego naszym rozumem, Coś co nie podlega tym prawom, bo je tworzy i istnieje poza nimi, postanowiło wejść między nas i w prowincji rzymskiej czasu namiestnikostwa piłatowego – tzn. „tam i wówczas” – wziąć na swe barki „całe cierpienie świata”. Ale ta zależność przestrzennie – czasowa stanowi zaledwie pierwszy człon najbardziej wstrząsającej i niebotycznej antynomii istnienia, bo … jej drugim członem jest Zmartwychwstanie. Dlatego pozwoliłem sobie na porównanie cyklu znaków jakim jest Droga Krzyżowa do „stygmatyzacji” przestrzeni Sacrum. I to dla tego na tej Drodze Chrystus bierze krzyż na ramiona w nam przypisanej rzeczywistości „kacetu” i „łagru”, upada pod nim przed tłumem Żydów wyprowadzonych z warszawskiego getta ku Holokaustowi lub w krajobrazie ekologicznego zniszczenia „Śląskiego dzisiaj”.
Tworzenie obrazów Drogi Krzyżowej dla Kościoła Matki Bożej Różańcowej w Chropaczowie było sprawą niemałego wysiłku zawodowego, niepokoju i dylematów intelektualno-moralnych, bo przecież zobrazowanie Drogi Krzyżowej nie da się rozwiązać w sposób jedyny. Zatem jeśli moje obrazy, choćby w najmniejszym stopniu, dopomagają w skupieniu się nad nieustającą współczesnością dramatu tej Drogi, to stanowi to dla nich najistotniejszą rację istnienia”.

Andrzej S. Kowalski